Kultura Liberalna / moje recenzje książek dla dzieci


 Recenzja opublikowana w 461 numerze Kultury Liberalnej:

Spokój zielonego lasu.

Bal w lesie okazuje się ponurym żartem zgotowanym jego mieszkańcom. Co musi się wydarzyć, by ludzie nauczyli się szacunku, wyrozumiałości i empatii? „Dziwolągi” to zaskakująco aktualna książka o poszanowaniu drugiego i trudnej sztuce porozumienia.

Po dużej zielonej okładce wypełnionej malunkami dorodnych sosen i ukrytych między nimi wiewiórek, nie spodziewałam się, że „Dziwolągi” – książka dla dzieci wydana w oryginale w 2013 roku – może być ciekawą odpowiedzią na polską ustawę o wycince drzew i krzewów z 2017 roku. Ustawa doprowadziła w całej Polsce do niekontrolowanego wyrębu drzew w miastach i wycinki całych połaci lasów, na przykład w Puszczy Białowieskiej. I choć wielu głośno protestowało w internetach i na ulicach, to niestety ekologom, miłośnikom przyrody czy matkom karmiącym nie udało się przekonać tnących i rąbiących do zmiany stanowiska. Dla sporej grupy społeczeństwa wydawali się jakimiś dziwolągami wykrzykującymi coś na temat zaprzestania wycinki drzew. Zastanawiałam się wtedy, skąd ta nienawiść do drzew i przekonanie, że trzeba wyrąbać ich jak najwięcej i jak najszybciej. A znikały z mojej okolicy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Serce mi się krajało, kiedy przez kilka dni słyszałam ryk pił łańcuchowych, czułam smród benzyny i dostrzegałam kolejne łyse pnie zdrowych, olbrzymich kasztanowców. Cóż, jedni nie wsłuchują się w głosy drugich i mimo nowelizacji tzw. ustawy lex Szyszko zaostrzającej nieco przepisy, nic już nie wróci tysięcy wyciętych w pośpiechu, czasem po prostu z głupoty, drzew.
Ale nie o politykowanie mi tu chodzi, tylko o refleksję. To ma być po prostu recenzja książki dla dzieci. Czytaj dalej...
***********************************************************************  

Recenzja opublikowana w 456 numerze Kultury Liberalnej:

Duchy, upiory i umrzyki. O komiksie „Kościsko” Karola KRL Kalinowskiego 

Komiks „Kościsko” zdobył tytuł Najlepszej Polskiej Książki dla Dzieci Roku 2016. W pełni zasłużenie. Ta czarno-biała opowieść graficzna, która garściami czerpie inspiracje z mitologii słowiańskiej i ze świata popkultury, wciąga czytelnika jak dobry film noir.

Muszę przyznać, że z ogromnym zaciekawieniem sięgnęłam po tę pozycję. Zdradzę też, że miałam ku temu całkiem prywatne powody. Po pierwsze dlatego, że „Kościsko” zostało nominowane do wręczanej po raz pierwszy Nagrody im. Ferdynanda Wspaniałego dla Najlepszej Polskiej Książki dla Dzieci Roku 2016, przyznawanej w ramach Festiwalu Literatury dla Dzieci, z którym wiele mnie łączy. Po drugie decyzją kapituły zwyciężyło, a na ręce autora Karola Kalinowskiego trafiła ceramiczna statuetka psa Ferdynanda, którą pieczołowicie lepiłam z gliny, starając się jak najlepiej oddać rysy tego znanego bohatera Kernowskich psich opowieści. Było mi naprawdę bardzo miło, kiedy podczas gali, przy gromkich oklaskach i dziecięcej wrzawie, autor trzymał statuetkę Ferdynanda, a ja z błogością pośród tłumu dzieci i rodziców wsłuchiwałam się w słowa laudacji, które brzmiały mniej więcej tak: Czytaj dalej
*********************************************************************** 


 Recenzja opublikowana w 452 numerze Kultury Liberalnej:

Zaczarowane miasta Tytusa Brzozowskiego

„Miastonauci” to artbook snujący obrazami surrealistyczną opowieść o życiu w wielkim mieście. Akwarele prowadzą nas przez miejsca do złudzenia przypominające Warszawę, Wrocław czy Poznań, ale uciekające w fantasmagorię pełną detali rodem z Krainy Czarów Alicji.

„Miastonauci” to wielkoformatowa książka bez tekstu i narracji słownej. Autorem scenariusza i siedmiu akwarelowych ilustracji składających się na całość opowieści jest Tytus Brzozowski, architekt i akwarelista. Tytuł to zgrabna kombinacja słów nawiązujących do miasta i astronautów, bo rzeczywiście nawiązań do polskiej architektury znajdziemy tu wiele, a postacie pojawiające się w kolejnych otwarciach książki obdarzone są nadprzyrodzonymi zdolnościami. Jak jacyś kosmito-astronauci potrafią unosić się nad ziemią, trzymając w ręku zaledwie parasol lub kolorowe balony, lewitować na zielonych fragmentach trawnika, kostkach do gry, i zgrabnie przeskakiwać pomiędzy budynkami, balkonami czy dachami zabudowań. Czytaj dalej
***********************************************************************


Recenzja opublikowana w 443 numerze Kultury Liberalnej:

Cuda niewidy” i „Cuda wianki” – odlotowe wycinanki!

Artystyczne książki Marianny Oklejak zapraszają do odkrywania bogactw polskiej kultury ludowej. Dzięki nim młody czytelnik ma szansę poznać wielobarwny świat folkloru oraz wziąć czynny udział w przygodzie, podążając za bohaterami rodem z baśni i ludowych podań.

 

 































Bardzo, bardzo, bardzo czekałam na tę książkę! „Cuda niewidy. Zagadki dla młodszych i starszych” Marianny Oklejak to fantastyczny rarytas dla takich etnowielbicielek jak ja. To naturalna kontynuacja wydanej już prawie dwa lata temu książki „Cuda wianki. Polski folklor dla młodszych i starszych”. Świetnie, że wydawnictwo Egmont zdecydowało się na tego typu publikacje, które w niebanalny sposób prezentują szeroką paletę i różnorodność polskiej kultury ludowej.
Autorka tekstów i ilustracji w obu tytułach pokazuje nam świat przepięknych ornamentów, barw, wzorów, haftów, wycinanek, pośród których umiejscawia fragmenty rymowanych tekstów, przyśpiewek zaczerpniętych z gwary ludowej lub na nich wzorowanych. Czytaj dalej
***********************************************************************

 Recenzja opublikowana w 438 numerze Kultury Liberalnej:

„Kto się kryje w lesie?”, „Kto się kryje w wodzie?” Eryl Norris i Andy’ego Mansfielda

„W głębi strasznego lasu, tam, gdzie mroczne cienie”, gdzie „niepokój budzi okropne stworzenie” i „tam, gdzie do morza rzeka wpływa”, gdzie „ukrywa się kreatura niezwykle straszliwa”, spotykamy całą rzeszę na pozór wielkich i groźnych osobników. Niedźwiedź, wilk, krokodyl czy rekin trzęsą się jednak ze strachu przed straszliwym lichem, a raczej przed własnym jego wyobrażeniem. Autorzy książek „Kto się kryje w lesie?” i „Kto się kryje w wodzie?” proponują małemu czytelnikowi podróż w mroczne i tajemnicze krainy. Roi się tu od zwrotów takich jak: „czarne cienie, okropne stworzenie, niezwykle straszliwa kreatura, okropne oczy, zamarli ze strachu”. Nic tylko się bać!
Strach potęgują utrzymane w ciemnej tonacji ilustracje z wyolbrzymionymi oczami wyłaniającymi się niemal na każdej stronie z czarnego, szarego czy turkusowego tła. Czytając z dzieckiem obie opowieści, wchodząc w klimat grozy, można wraz z rozwojem akcji zaobserwować powolne oswojenie przez nie strachu. Historie są coraz bardziej zabawne, by w finale stać się wręcz groteskowe. Czytaj dalej
***********************************************************************

Recenzja opublikowana w 435 numerze Kultury Liberalnej:

Jadą, jadą misie... i inne książko-zabawo-piosenki dla dzieci

Tak lubiane przez dzieci rymowanki, wyliczanki i przyśpiewki czerpią z tradycji i folkloru, wpisując się w element naszego niematerialnego dziedzictwa narodowego. Współczesnym małym czytelnikom ich teksty przybliża seria kartonowych książek wydawnictwa Muchomor

 





























Kiedyś, gdy chodziłam do przedszkola, uwielbiałam zabawy w kółku w grupie „maluchów”. Wszyscy kręciliśmy się, trzymając się za ręce i śpiewając piosenki. Najmilej było tańczyć obok złotowłosej Sylwii, najładniejszej dziewczynki w przedszkolu. Najmilej było podnieść spod nóg „chusteczkę, co ma cztery rogi”, na znak tego, że mnie „kocha i lubi”. Tak było najmilej. Gorzej, a właściwie najgorzej, kiedy wybierał mnie spocony Wojtuś albo śpikaty (neologizm małopolski, znaczący tyle co zasmarkany – przyp. red.) Piotruś. Ale z wszystkimi trzeba było tańczyć, bez marudzenia i wybrzydzania, bo tak mówiła pani Helenka. Czytaj dalej...
***********************************************************************


 Recenzja opublikowana w 426 numerze Kultury Liberalnej:

Perfekcjonizm leczony kotem. O książce „Praktyczny pan”

„Praktyczny pan” to rzecz o samowyobcowaniu we współczesnym świecie, o potrzebie bliskości, powoli rodzącej się przyjaźni człowieka z kotem i o nieoczekiwanych zmianach: „zupełnie, całkowicie i okropnie niepoważnych”.

Kiedy byłam mała, uwielbiałam cotygodniowe wizyty z moją mamą i babcią u Praktycznej pani. Dostawałam tam wodę gazowaną z syfonu, cukierki irysy i szezlong „LC4” do własnej dyspozycji. Wówczas nie miałam oczywiście pojęcia, że obite ciemnozieloną ceratą rozkładane łóżko w gabinecie kosmetycznym Praktycznej pani to niedoskonała imitacja najbardziej znanego na świecie łóżko-fotelu zaprojektowanego w 1928 r. w pracowni znanego architekta Le Corbusiera. Leżąc na „LC4”, obserwowałam, jak Praktyczna pani robiła bardzo mało praktyczne rzeczy. Malowała paniom paznokcie, zakręcała włosy na wałki, plotkowała, nakładała hennę na rzęsy i brwi, a ja, objadając się irysami, spędzałam tam błogie chwile. Czytaj dalej...
***********************************************************************

 Recenzja opublikowana w 421 numerze Kultury Liberalnej:

Książki rosnące wraz z dzieckiem. O serii „Popatrz w niebo” Joanny Gębal i Moniki Zborowskiej

„Popatrz w niebo” to seria książek, które rosną wraz z dzieckiem, towarzysząc mu na kolejnych etapach rozwoju. Od pierwszych wrażeń wzrokowych, przez podstawowe pojęcia, po społeczne interakcje – wspierają małego czytelnika w pierwszych ważnych odkryciach.

 





















Ogromnie się ucieszyłam, gdy padło pytanie, czy zrecenzowałabym nową serię książkową pt. „Popatrz w niebo” autorstwa Joanny Gębal i Moniki Zborowskiej. Znałam ten projekt jeszcze przed publikacją z krakowskiej księgarni „Lokator”, z prezentowanej tam jesienią 2016 r. wystawy, zorganizowanej przez Festiwal Literatury dla Dzieci w ramach pasma dziecięcego na Festiwalu Conrada. Wystawa zawierała prace zgłoszone do konkursu Trzy/Mam/Książki, ogłoszonego przez Instytut Książki. Już wtedy zwróciłam uwagę na kosmiczną tematykę ilustracji i ich prosty, syntetyczny charakter. Wówczas widziałam je wybrane z całości, wyrwane nieco z kontekstu, teraz oglądam projekt w skończonej formie, czyli w trójpaku książkowym, serii trzech książeczek rosnących wraz z dzieckiem, przeznaczonych dla najmłodszych czytelników, w wieku od zera do trzech lat.
Warto jeszcze na wstępie wspomnieć, że książki zostały werdyktem jury wyłonione spośród wielu nadesłanych prac konkursowych i nagrodzone pierwszym miejscem. Jak zapewniał organizator, zwycięski projekt miał ujrzeć światło dzienne w 2017 r. i tak właśnie się stało. Cieszy teraz oko maluchów oraz ich rodziców, w tym również moje. Czytaj dalej...
***********************************************************************

Recenzja opublikowana w 414 numerze Kultury Liberalnej:

Kółko, kółeczko, dziurka, czyli nowatorska książka dla noworodków i niemowląt. O „Pierwszej książce” z serii Little Eyes Katsumiego Komagaty.

 

Misją Komagaty jest design uniwersalny, czyli taka forma komunikacji, która pokonuje różnice językowe i społeczne. Książka dla niemowlaka to jeszcze większe wyzwanie. Jak bowiem zainteresować obrazami tak małego „czytelnika”? Japońskiemu grafikowi to się udało.

Jakiś czas temu mój mąż kupił naszej czterotygodniowej córeczce pierwszą książkę. Popatrzyłam zdziwiona na to małe, białe pudełeczko, format trzynaście na trzynaście centymetrów. Po chwili z obwoluty z namalowanym czarnym kółkiem i dziurką w środku mój mąż powoli wyciągał kolejno dwanaście białych kart i ze skupieniem, cierpliwie pokazywał naszemu dziecku.
Karta numer jeden: koło-dziura, dziura-kółko, kółeczko i dziurka.
Karta numer dwa: kwadrat-dziura, kwadracik-dziurka, kwadraciczek.
Karta numer trzy: trójkąt, dziurka-trójkącik, dziureczka-trójkąciczek.
Karta numer cztery: kropeczka, dziureczka-kropka, dziura i wielkie kropisko. Czytaj dalej...
***********************************************************************


Recenzja opublikowana w 410 numerze Kultury Liberalnej:

Za dużo w głowie. O książce „Bruno. Chłopiec, który nauczył się latać” Nadii Terranovy

 

"Nie miał ani zwinnych nóg, ani nadzwyczajnego umysłu, ani przeistaczających się oczu. Był zbyt mały i zbyt nieśmiały. A przede wszystkim wstydził się swojej dużej głowy, z którą nigdy nie zdołałby wzbić się w powietrze jak ptak, biegać szybko jak pająk, poruszać się zręcznie jak strażak”.

Pierwszy raz zobaczyłam tę książkę i jej autorki na jubileuszowym Międzynarodowym Festiwalu Brunona Schulza w 2012 r. w Drohobyczu w Ukrainie. Pośród wielu fantastycznych okołoschulzowych wydarzeń, spotkań literackich, wykładów i akcji artystycznych, na które zjechali się schulzolodzy i schulzoidzi z całego świata, nie umknęło mi jednak jako ilustratorce, to wydarzenie. Na spotkanie z autorkami książki, reklamowanej jako pierwsza na świecie publikacja dla najmłodszych o Brunonie Schulzu, przybyła spora grupka zainteresowanych osób dorosłych, ani jedno dziecko i ja. Właściwie brak dzieci wówczas niespecjalnie mnie zdziwił, pomyślałam nawet, że Schulz to nie jest temat odpowiedni dla najmłodszych. Ani pod względem jego twórczości literackiej, ani graficznej, choć przecież zdarzyło mu się namalować freski z wyobrażeniem królowej śniegu i siedmiu krasnoludków. Należy jednak pamiętać, że do tamtej skierowanej do dzieci twórczości został przymuszony i nie było to działanie wolne artystycznie, ale raczej zamówienie bez prawa do weta. Schulz stworzył malowidło w pokoju dziecięcym w willi bezwzględnego oprawcy i mordercy – nazisty Feliksa Landaua – by uratować od głodu i śmierci siebie i kilka najbliższych osób, z którymi dzielił życie w drohobyckim getcie. W tym kontekście jego biografii i jej tragicznego zakończenia nie potrafiłam znaleźć punktów wspólnych dla Schulza i książeczki dla dzieci poświęconej jego osobie. Dlatego jako autorka i ilustratorka książek dla najmłodszych, a jednocześnie wieloletnia fascynatka twórczości Brunona Schulza, podeszłam do sprawy dość sceptycznie, ale wsłuchałam się w głosy osób, dzięki którym ta publikacja powstała. Czytaj dalej...
***********************************************************************















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz