Po dużej zielonej okładce wypełnionej
malunkami dorodnych sosen i ukrytych między nimi wiewiórek, nie
spodziewałam się, że „Dziwolągi” – książka dla dzieci wydana w oryginale
w 2013 roku – może być ciekawą odpowiedzią na polską ustawę o wycince
drzew i krzewów z 2017 roku. Ustawa doprowadziła w całej Polsce
do niekontrolowanego wyrębu drzew w miastach i wycinki całych połaci
lasów, na przykład w Puszczy Białowieskiej. I choć wielu głośno
protestowało w internetach i na ulicach, to niestety ekologom,
miłośnikom przyrody czy matkom karmiącym nie udało się przekonać tnących
i rąbiących do zmiany stanowiska. Dla sporej grupy społeczeństwa
wydawali się jakimiś dziwolągami wykrzykującymi coś na temat
zaprzestania wycinki drzew. Zastanawiałam się wtedy, skąd ta nienawiść
do drzew i przekonanie, że trzeba wyrąbać ich jak najwięcej i jak
najszybciej. A znikały z mojej okolicy jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki. Serce mi się krajało, kiedy przez kilka dni
słyszałam ryk pił łańcuchowych, czułam smród benzyny i dostrzegałam
kolejne łyse pnie zdrowych, olbrzymich kasztanowców. Cóż, jedni nie
wsłuchują się w głosy drugich i mimo nowelizacji tzw. ustawy lex Szyszko
zaostrzającej nieco przepisy, nic już nie wróci tysięcy wyciętych
w pośpiechu, czasem po prostu z głupoty, drzew.
Ale nie o politykowanie mi tu chodzi, tylko o refleksję. To ma być po prostu recenzja książki dla dzieci. Czytaj więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz