W Kulturze Liberalnej nr 487 ukazała się moja najnowsza recenzja:
„Jestem Papiernikiem. Pracuję w pustej wieży. Opiekuję się papierem i jego historiami”.
Tak rozpoczyna się obrazkowa opowieść samotnego bohatera, który z
kawałka papieru pieczołowicie składa figurkę przypominającą ptaka i
mówi: „Przygotowuję go do lotu. Wypuszczam rankiem”.
Kiedy wstaje dzień,
Papiernik wspina się po tysiącu stromych schodów na wysoką wieżę, aby
wypuścić z rąk swoje papierowe dzieło razem z innymi podobnymi mu
papierowymi ptakami. Następnego dnia, gdy wracają, wyłapuje je i „słucha
opowieści, które mu przynoszą, i szuka takich, których jeszcze nikt nie
opowiedział”. Czynność tę powtarza każdego dnia. „Praca jak praca.”
Na kilku pierwszych stronach książki pt. „Papiernik, czyli skąd się
biorą opowieści” autor zarówno tekstu, jak i ilustracji, krakowski
malarz Roch Urbaniak, snuje melancholijną komiksową opowieść. Jej
nietypowy, intrygujący bohater o smutnej, ale pociągającej fizjonomii,
wykonuje zajęcie z pozoru dość nudne i żmudne, ale tak naprawdę
niezwykle ciekawe i trochę romantyczne. Otóż jest on strażnikiem
opowieści, które codziennie zbiera, sortuje i pielęgnuje. „Nad ranem
trzeba zebrać wczorajszy urobek. Papier, kiedy wraca z opowieściami,
jest ospały. Inaczej nigdy bym go nie wyłapał”. Tytułowy Papiernik lubi
swoją misyjną pracę, w której trzeba być „jak rybak, który nigdy nie
wie, co wyłowi, gdy zarzuci sieci. Lewiatana czy garść piasku? Zazwyczaj
jest tylko piach. Czasami przemieszany z echem pierwszej opowieści. Ale
czasami trafi się furtka do całkiem innego, nowego świata…”.
I rzeczywiście w książce znajdujemy czternaście niezwykłych i
niebanalnych historii z metafizycznym tłem i filozoficznym morałem.
Wystarczy przeczytać tytuły niektórych z nich, by zorientować się, że
mamy do czynienia z ciekawą malarską wyobraźnią autora tekstów: „Studium
w turkusie”, „Pasterze chmur”, „Sny o morzu i powietrzu”, „Twierdza
jaskółek”, „Złodzieje gwiazd”.
Mnie osobiście zachwycają malarskie przedstawienia tych niesamowitych
opisywanych światów. Ilustracje w tej książce to fantastyczne obrazy
pełne melancholii, wysmakowanego koloru i dopracowanych szczegółów.
Przyglądam się im z ogromną przyjemnością i widzę:
- Turkusową lagunę z górującą nad nią niesamowitą twierdzą i wspaniałą konstelacją nocnych ryb na ciemnym nieboskłonie.
- Latające miasto unoszone przez ogromne balony i machino-turbiny.
- Skalny pejzaż, miasto wydrążone w wodnych skałach ozdobionych amonitami z zielonymi słonecznymi łąkami.
- Gotycką filigranową twierdzę odbijającą się w tafli wody pełnej morskich mieszkańców: wielorybów i przeróżnych rekinów.
- Morskie błękitne walenie fruwające po niebie z magicznymi miastami na grzbietach.
Fantastycznych, cieszących oko obrazów i zaskakujących przedstawień
można znaleźć w tej książce naprawdę wiele, są tu smoki i węże i wiele
innych niesamowitych stworzeń. Pod względem malarskim publikacja jest
absolutnie wyjątkową pozycją. Pod względem wyobraźni autorskiej również.
Niestety szczerze przyznam, że nie udało mi się bez wysiłku i
samodyscypliny dobrnąć do ostatniej kropki tekstu. Wielka szkoda…
Wydawco! Utrudnił mi to układ typograficzny, tekst komponowany ciasno, z
wąską interlinią, bez marginesów. Taki układ szybko męczy oczy i
zniechęca do czytania. Szkoda, bo książka ma wielki potencjał, opowieści
są fantastyczne, a obrazo-ilustracje z najwyższej półki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz